W tym roku przypada 73 rocznica Powstania Warszawskiego. Odnoszę wrażenie, że – na świecie – to jedno z najbardziej pomijanych powstań, mimo że pochłonęło ogromną ilość ofiar. „Podpinane” jest pod Powstanie w Getcie i tak jakoś umyka „ogólnej świadomości”. Nie jestem zresztą przekonana czy powinno się z tego powodu robić aferę. U nas też wiedza o powstaniach, które miały miejsce w innych krajach kuleje. Ba, nawet nie bardzo przejmujemy się wojnami i zamachami, które obecnie mają miejsce w innych krajach. Przynajmniej dopóki są daleko od nas i dopóki się w tamte okolice nie wybieramy.
O Powstaniu Warszawskim powinniśmy jednak wiedzieć my, jako naród (a z tym też różnie bywa, co akurat może dziwić). Powinniśmy wiedzieć, pamiętać, szanować (bez względu na ocenę samego powstania) i wyciągać wnioski; powinniśmy przeciwdziałać wszelkiej nienawiści, która zmierzałaby do powtórzenia takiej tragedii, bez względu na to, gdzie miałaby miejsce. Jakoś dziwnie brzmią mi w ustach tych samych osób najpierw wezwanie do poszanowania powstania, później krytyka Niemców, a w chwilę później pogarda dla innych narodów (szczególnie muzułmańskich) i brak zrozumienia ich tragedii. I nie chodzi tu o to, że powinniśmy przed wszystkimi otworzyć granice, ale o podejście: „cały świat powinien nam współczuć, ale niech przypadkiem tego samego nie oczekuje od nas; my się już nacierpieliśmy”. Co ciekawe więcej współczucia, empatii i chęci pomocy mają ci, którzy rzeczywiście tragedię wojny przeżyli, niż młodsi, którzy jedynie z racji należenia od jednego narodu powołują się na nią…
To, czym się na pewno różni ten rok o wielu poprzednich, to ramówka telewizyjna obejmująca Powstanie Warszawskie. Jako miłośniczka historii (bo mnie również powstanie nie dotknęło osobiście, na szczęście) co roku mam zawsze ochotę „zatrzymać się” trochę nad tą tematyką. O ile w latach 90-tych w telewizji leciało sporo reportaży i filmów opartych na tym powstaniu i ogólnie na II wojnie, o tyle w ostatnich latach było z tym kiepściutko. W tym roku, co by nie mówić o nowej ramówce telewizji, to się zmieniło. Korzystając z tego, że są wakacje obejrzałam – nawet z dzieckiem, bo chciało – „Popiół i diament”, który niestety leciał w późnych godzinach, bo skończył się przed drugą, ale było warto. Doskonały film i świetnie zagrany.