Przyzwyczailiśmy się do twierdzenia: przerost formy nad treścią, a tymczasem częściej mamy do czynienia z przerostem ceny nad rzeczywistą wartością. Jest to widoczne często w sklepach przed świętami, kiedy to ceny wielu produktów są windowane w górę, bo wiadomo, że i tak znajdzie się nabywca, bo któż odmówi np. dziecku szeroko reklamowanej zabawki, o której ono marzy i śni, i cóż że kosztuje 200-300 zł. A przecież nie jedną rzecz zwykle dostaje maluch. Cudowną rzeczą są też przeceny. Często dostajemy je na zachętę do kupna. Rzecz, która kosztowała wcześniej 299 zł, zostaje przeceniona na 119 zł. I tu na marginesie jeszcze jedno: gdybyśmy mieli kupić to coś za 299 zł, powiedzielibyśmy, że kosztowało dwieście ileś tam zł, ale jeśli jest z tylu przecenia, to mówimy, że wcześniej kosztowało 300, a teraz tylko sto parę 🙂 Zauważyliście? A wracając do wielkiej przeceny: wątpię, żeby ta rzecz była warta 299 zł. i jeśli w ogóle była wcześniej taka cena w sklepie tego produktu, to zapewne była ona tylko przez kilka dni przed przeceną, żeby nie można im było zarzucić manipulacji.
Podobna sytuacja była kilka lat temu na rynku mieszkaniowym. Ceny metra kwadratowego mieszkań osiągnęły niebotyczne kwoty, a deweloperzy tłumaczyli się drogimi materiałami i gruntami. Teraz, zaledwie kilka lat później, ceny spadły o połowę – ceny mieszkań, a nie materiałów, przy jednoczesnym wzroście wynagrodzeń pracowniczych, i to nieruchomości budowanych często na gruntach kupionych wcześniej. Przekręt? Ewidentny. Oczywiście można twierdzić, że taka była wtedy cena rynkowa, bo za tyle klienci kupowali. Byłoby to słuszne, gdyby klienci mieli wybór, gdyby były mieszkania droższe i tańsze. A tymczasem wyboru nie mieli. Teraz za to nastała moda na mieszkania małe, bo deweloperzy zauważyli, że na nie jest największy popyt. Śmieszne jest tylko to, że często nazywają je szumnie „apartamentami„. Na zasadzie: kup Pan piękny apartament w centrum, jednopokojowy o wielkości 25m2, w budynku który powinien nosić nazwę wieżowca, a nie apartamentowca. Bo przecież to, że jest w nim winda i domofon, nie podnosi go nagle do rangi apartamentowca. Wieżowce z lat 60-70 też mają „te luksusy”. W obecnych apartamentowcach zwykle nie ma portierni, ani parkingów należących do tego „apartamentowca”, nie ma garderoby, ani miejsca do jej urządzenia; jest za to mała kuchnia, zwykle połączona z salonem, że niby tak modnie, ale właściwie chodzi tu o oszczędność miejsca, jest też mała łazienka, której bliżej do klasycznego „kibelka” z małym prysznicem, niż do pokoju kąpielowego i mały balkonik. Oczywiście nie jest to reguła. Nawet w centrach miast, można spotkać apartamentowce z prawdziwego zdarzenia. Choćby na hasło apartamenty na sprzedaż Kraków, wyskakuje nam piękny apartamentowiec w centrum Krakowa, który spełnia wszystkie warunki, aby mógł być za takiego uznany, a nie za zwykłe mieszkanie. Mamy tam zatem portiernię, podziemny parking i wysoki standard lokali. Czasem więc się zdarza, że nazwa i jej znaczenie się nie mijają.